Print this page
czwartek, 08 sierpień 2019 10:12

Święty Dominik i Kościół

Święty Dominik i Kościół Francesco Traini. Políttico di San Domenico de Guzmán. foto: Miguel Hermoso Cuesta, http://commons.wikimedia.org
Chyba nikt nie zaprzeczy, że założyciel Zakonu Kaznodziejów miał ogromny wpływ na to, jak Kościół wygląda dzisiaj. 800 lat nieustannej działalności pozostawiło mocny ślad w przeszłości, ale również i dzisiaj. 

Najpierw spróbujmy popatrzeć na to, jakim był Kościół w czasach św. Dominika, czyli na przełomie XII i XIII w. Europa weszła wówczas w okres rozwoju, część zachodnia żyła we względnym spokoju. Ludzie czuli się bezpiecznie, a więc i populacja wzrosła, a wraz z tym coraz więcej ludzi zaczęło przeprowadzać się do miast. Niestety nie wszyscy znaleźli tam lepsze życie, bieda wśród przeciętnych mieszkańców była coraz bardziej widoczna.

Ludzie Kościoła natomiast, szczególnie hierarchowie, nie dawali dobrego przykładu chrześcijanina. Gromadzili bogactwa, po to tylko, by mieć ich jeszcze więcej i by móc „żyć i używać”.  Nie dbali o to, że obok nich żyje grono ludzi biednych nie tylko materialnie, ale i duchowo, a większość swoich wysiłków kierowali na wspieranie krucjat.

Nic więc dziwnego, że w tych okolicznościach nasz kontynent stał się idealnym miejscem do rozwoju i głoszenia herezji. Narastający kryzys w ówczesnym Kościele miał swoje źródło właśnie w tym, co działo się wewnątrz niego. Część ludzi Kościoła, widząc jakie priorytety mają hierarchowie, zaczęła się im przeciwstawiać, krytykować ich sposób życia, a nie widząc możliwości podążania za niekoniecznie ewangelicznym sposobem życia biskupów, zaczęli samodzielnie interpretować teksty Pisma św. w oderwaniu od Magisterium Kościoła. Dwie grupy heretyków były najbardziej znane. Jedną z nich byli katarzy, którzy identyfikowali się z pojęciem dualizmu i pojmowali Ewangelię w bardzo radykalny sposób. Ich wpływ najbardziej był widoczny na południu Francji i w północno-środkowych Włoszech. Inną grupą byli waldensi, założeni przez Piotra Waldo. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że nie chcieli nic złego. Widzieli zło i korupcję ówczesnego Kościoła i poprzez swoje głoszenie chcieli pokazać prawdziwe oblicze Ewangelii, przy okazji walcząc również z herezjami Katarów. Niestety, w tamtym czasie głosić nie miał prawa nikt poza biskupem, a  atakując coraz bardziej hierarchów narazili się na karę suspensy. To ich jednak nie powstrzymało i głosili dalej, co spowodowało, że zostali  wykluczeni z Kościoła.

Papież Innocenty III widząc, co się dzieje, jak wielu przeciętnych ludzi, a niekiedy i część kleru, zaczyna być zafascynowanych heretyckim nauczaniem, zaczął wysyłać swoich legatów, by powstrzymać rozprzestrzenianie się błędom. Niewiele to jednak dało. Waldeńczycy i katarzy reprezentowali ten sam prosty sposób życia, który był zarazem całkowicie odmienny od przepychu charakteryzującego oficjeli Kościoła i zdecydowanie bardziej przyciągał przeciętnego człowieka. W tym, co mówili i jak żyli nie było zaprzeczenia. Tymczasem nawet najlepszy kaznodzieja głoszący najczystszą Ewangelię, jednak żyjący bardziej jak książę niż jak przeciętny jego słuchacz, nigdy nie będzie wiarygodny. 

Dominik i jego pomysł na głoszenie nie mógł pojawić się w lepszym momencie. Był rok 1206 gdy wraz z biskupem Osmy, Diego, w czasie podróży do Montpellier najpierw napotkali Cystersów, legatów papieskich, załamanych po nieudanych próbach zwalczania heretyków, a następnie jednego ze zwolenników błędnych nauk. W obu przypadkach zrobili to samo – spędzili całą noc na rozmowach z nimi, zastanawiając się wspólnie nad źródłem problemu i próbując wpłynąć na zmianę. Umiejętność słuchania innych, którą miał Dominik, połączona z jego żywą inteligencją spowodowała, że odnieśli sukces.

Te wydarzenia z całą pewnością miały wpływ na założenie Zakonu Kaznodziejskiego. Dominik zauważył, że przeciętny człowiek nie miał nikogo, kto mógłby go wprowadzić w prawdziwą Ewangelię. Część kapłanów również nie była wystarczająco mocno uformowana, by móc oprzeć się herezjom, a więc pomysł Dominika na głoszenie zbiegła się z potrzeba czasu, by ochronić wiarę chrześcijańską u samych podstaw, zaczynając od tych, których zadaniem było głoszenie Słowa zwykłym ludziom. Prawdy wiary miały być nauczane zarówno na obrzeżach Kościoła jak i w samym jego sercu, w każdy możliwy sposób. Dominik stał się żywym przykładem łaski głoszenia Słowa w wyjątkowo ważnym momencie historii Kościoła.

Zakon Kaznodziejów był założony by służyć Kościołowi nie tylko w jednym miejscu, ale na całym świecie. Jednak w tamtym czasie wszyscy kapłani, łącznie z zakonnikami czy kanonikami, podlegali biskupowi miejsca. Dominik wiedział, że będąc pod nadzorem biskupów w diecezjach ta służba może być ograniczona, chciał więc uzyskać więcej wolności, by pomóc Słowu rozprzestrzeniać się w nieskrępowany sposób. Poprosił o spotkanie z papieżem, by móc to zrealizować. Otrzymał nawet więcej. Papież dał Dominikowi pozwolenie na odprawianie Mszy świętej gdziekolwiek  była potrzeba, bez obowiązku zgłaszania się do lokalnych władz. Ta zgoda zdecydowanie ułatwiła głoszenie Ewangelii w każdym miejscu.

Nie podlega wątpliwości, że Msza św. jest czymś zasadniczym dla każdego chrześcijanina i tak też było dla św. Dominika. Świadkowie przekazali, że odprawiał ją z wielkim skupieniem. W podobny sposób  słuchał spowiedzi czy był gotów do rozmowy z każdym, kto potrzebował duchowego kierownictwa. Te wszystkie aspekty kapłaństwa były, według niego, szczytem i jednocześnie podstawą kaznodziejstwa.  To kaznodziejstwo miało być dla jego braci główną częścią ich życia kapłańskiego i zakonnego. W tych czasach głoszenie kazań nie było normalną częścią działalności księży. Idea Dominika, aby to połączyć, była prawdziwą nowością w Kościele.

Ale Kościół to nie tyko sprawa mężczyzn. W roku 1207, na południu Francji, na początku swojej działalności Dominik wyprowadził grupę młodych kobiet spod wpływów heretyków. Większość z nich pochodziła z rodzin szlacheckich, ale biednych, a ich krewni posłali ich do katarów, aby otrzymały edukację. Aby dać im nowy rodzaj życia, w którym będzie możliwy rozwój, w jakiś sposób podobny do wymagającego i surowego  życia prowadzonego przez katarów, Dominik, razem z Diegiem z Osmy, założył pierwszy dominikański klasztor w Prouille. Nie była to tradycyjna żeńska wspólnota, jakie znamy dzisiaj; był to klasztor mieszany, w którym zarówno siostry, jak i bracia mogli tworzyć prawdziwą dominikańską rodzinę. Ten rodzaj klasztorów nie był rzadkością w XIII w., ale zazwyczaj były to żeńskie wspólnoty, przyłączające się do męskich klasztorów. W  tym wypadku to kobiety miały pierwszeństwo.Chodziło nie tylko o to, by się formować i rozwijać. Poprzez kontemplację i modlitwę mogły one uczestniczyć w głoszeniu Słowa, w działalności braci. Co więcej, ich przykład pokazywał, jak to Słowo wprowadzać w życie.

Dzisiaj podkreśla się, że świeccy są największą siłą, jaka istnieje w Kościele. 800 lat temu nie było to takie oczywiste, ale fakt, że św. Dominik zakładał swoje klasztory w miastach nieco zmienił ten punkt widzenia. Dominikańscy kaznodzieje byli bliżej zwykłych ludzi i z tego powodu także świeccy czuli, że życie wiarą i głoszenie jej przez przykład własnego życia nie było czymś zarezerwowanym tylko dla mnichów. A jeszcze miało nadejść założenie trzeciego zakonu (tercjarzy dominikańskich), które przez wiele lat przypisywano św. Dominikowi. W XIII w., we Włoszech, grupa świeckich utworzyła zakon pokutny (Ordo de Poenitentia s. Dominici),a następnie oddali się pod opiekę dominikanów. Jego rolą było służenie prawdzie na sposób ludzi świeckich. Był to początek grupy, która później przekształciła się w Trzeci Zakon.

Widać zatem, że wkład Dominika w życie Kościoła jest ogromy. On i jego bracia byli pionierami w wielu dziedzinach, które są obecnie uważane za normalne w Kościele. Ale czego możemy dzisiaj nauczyć się z działalności dominikanów i od samego św. Dominika? Wydaje się, że świat współczesny jest zupełnie inny niż 800 lat temu. Ale czy naprawdę? Najlepszym przykładem może być to, jak obecnie są traktowane dogmaty naszej wiary. Z powodu wielkich praw, jakie mamy, czyli wolności słowa i myśli, a także dzięki nowym wynalazkom, jak internetu czy innych środków, które ułatwiają komunikację na poziomie całego świata, w ciągu sekundy każdy może rozpowszechniać informację, nawet jeżeli jest ona fałszywa. Kryzys wiary i nauczania religijnego, który widzimy, zwłaszcza w Europie, ułatwia błędne interpretacje Biblii i fundamentów, na których jest zbudowany Kościół. Sensacyjne informacje o księżach i ich grzechach nie ułatwiają sprawy. Nic dziwnego, że niektórzy traktują powieści, jak na przykład Kod da Vinci, jako nową „ewangelię”, a Kościół jest postrzegany jak firma, która chce ukryć niewygodną prawdę. Jak możemy na to zareagować?

W tej sytuacji św. Dominik może być naprawdę pomocny. Kiedy spotykał heretyków, albo osoby, na które wpłynęły ich błędne nauki, robił wszystko, co mógł, by odkryć, jaka była największa potrzeba danej osoby. Słuchał, a potem do nich mówił, starając się pokazać im, gdzie ich myślenie było nielogiczne, niezgodne z podstawą – ze Słowem Bożym. Potem zaczynał budować coś nowego. Co najważniejsze, robił to zawsze z szacunkiem do innych, patrząc na każdą osobę jak na przyjaciela, który, co prawda, popełnił błąd, ale o tym nie wiedział. Patrzył zawsze z miłością, zakorzenioną w zjednoczeniu z Bogiem przez modlitwę i rozważanie Ewangelii, którą zawsze miał ze sobą. Kiedy zastanowimy się nad spotkaniami Dominika z heretykami, widzimy, że traktował on każdą osobę indywidualnie, spędzał godziny rozmawiając z nimi. I nigdy nie przestawał szukać innych ludzi, którzy potrzebowali takiej rozmowy.

Jako swój główny cel Zakon Kaznodziejski wybrał hasło swojego założyciela: głosić Ewangelię każdemu, wszędzie i na wszystkie możliwe sposoby. W tym głoszeniu zawiera się zarówno jej prostota jak i głębia, pamiętając, że bez szacunku do osoby, bez dzielenia jej życia, bez współczucia dla duchowej biedy napotkanego człowieka i bez troski o jego zbawienie, głoszenie Ewangelii nie jest możliwe, bo „człowiek jest pierwszą drogą, po której winien kroczyć Kościół w wypełnianiu swojego posłannictwa” (Jan Paweł II, Encyklika Redemptor Hominis, 14).
Read 1083 times Last modified on sobota, 10 sierpień 2019 15:39